Leszek Marciniec i Henryk Obcowski we wspomnieniach przyjaciół
Dodał: Milena Data: 2017-09-27 12:02:20 (czytane: 5193)
Wspominaliśmy świetnych pisarzy, nauczycieli i wychowawców wielu pokoleń młodzieży. Byli wybitnymi obywatelami naszego miasta. Ogólnie znani i szanowani.
Na spotkaniu honorowi goście – rodzina obydwu pisarzy – żona Leszka Marcińca Stanisława Marciniec oraz córka Katarzyna Jurczyk, a także żona Henryka Obcowskiego Maria Obcowska, córka Jolanta Obcowska-Markowska i wnuki. Wśród osób, które zabrały głos podczas wspomnień byli: Stanisław Nyczaj, Artur Osiński, Alicja Staworzyńska, Jan Chruśliński, Ewa Marciniec i Jan Wesołowski.
Leszek Marciniec (1940–2010) nauczyciel, pisarz, regionalista, miłośnik Ziemi Buskiej. Urodził się w Łagiewnikach. Gawędziarz, człowiek szerokiej wiedzy i wielkiej kultury. Pasjonat. Pisał szybko i dużo. Dzisiaj trudno byłoby wyobrazić sobie jakąkolwiek biblioteczkę domową w naszej gminie bez jego książek. Nie obejdzie się bez nich żadna praca, artykuł, książka, dotycząca Buska i okolic.
Pan Marciniec łatwo nawiązywał kontakty. Potrafił się dostosować do wymagań rozmówcy, wzbudzał zaufanie. Dowiadywał się rzeczy, o których czasami człowiek nikomu nie mówił, a jemu powiedział.
„Więzi i korzenie” wywołały wśród czytelników euforię. Ileż tam naszej historii, faktów, teorii, hipotez nawet. Ludzie odnajdywali dawnych znajomych, nauczycieli, lekarzy, sąsiadów. Coś niebywałego, a jednocześnie bliskiemu sercu. Tak ciepło przyjęta książka została wydana aż w trzech częściach. Trudno byłoby nawet wymienić wszystkie tytuły książek jego autorstwa – w buskiej bibliotece znajdziemy aż 25 tytułów, nie mówiąc już o artykułach prasowych, wykładach, pogadankach itd.
Jeszcze ludzie jego pokolenia byli ciekawi, tak normalnie, jak jest z tym, jak z owym. Chcieli rozmawiać, chcieli przekazywać swoją wiedzę, umieli to robić i mieli komu. Wspomniał kiedyś w rozmowie ze mną o szklarni pana Tadeusza Imosy, ogrodnika ze „zdroju”. Wchodziło się tam pośród srogiej zimy, po róże na czyjeś imieniny. Było ciepło, pachniało kwiatami i czymś nieokreślonym. Jakiż kontrast między tym co na dworze, a tym co w środku. Świeże kwiaty zimą. Teraz łatwo o nie, ale kiedyś… Kiedyś było inaczej.
Pusto w Busku bez jego charakterystycznej, szczupłej sylwetki, mądrych oczu, humoru, uśmiechu, charyzmy, prawdomówności, miłości bliźniego, honoru, wrażliwości. Podobno nie ma ludzi niezastąpionych. On jednak taki był.
Henryk Obcowski (1944-2016). Był częstym gościem naszej Biblioteki. Spotykaliśmy się najczęściej właśnie w atmosferze przesyconej książkami. Szarmancki, ujmujący w obejściu. Intelektualista i naukowiec. Rasowy, wspaniały polonista. Był zakochany w Ponidziu, urodzony tutaj, w samym jego sercu, w Chotlu Czerwonym. Pielęgnował tę miłość. Pisał, również poezję. Posiadał rzadką cechę, szanował rozmówcę i potrafił słuchać. Nikomu nigdy nie dawał odczuć różnicy w wykształceniu. Równie dobrze czuł się na uniwersytecie i w chłopskiej chacie. Odkrywał wciąż ludowych poetów, muzyków, gawędziarzy. Sam zresztą grywał na instrumentach. Chronił zabytki, wiele o tym pisał. Był człowiekiem głębokiej wiary, zawsze wpatrzony w figurę Matki Bożej Łokietkowej.
Smakował mowę, zapobiegał jak mógł różnym naleciałościom, a już gwara… To był jego konik i kolejna książka. O Ponidziu i Wiślicy opowiadał z uczuciem i entuzjazmem.
Niejednokrotnie podczas spotkania słuchaczom stawały łzy w oczach – wspomnienia ludzi, których już nie ma tak działają. Ich książki trafiły pod strzechy, są czytane. Autorzy zapadli głęboko w nasze serca i tak pewnie już pozostanie. Póki Nida płynie...
REKLAMA
Komentarze (0)
Uwaga: Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna. IP Twojego komputera: 3.133.131.168